7 Buław i historia pewnego pana, co dostał bana

 Witajcie Kochane:))))) 

Przed kilkoma miesiącami rozpoczęłam drogę wewnętrznej przemiany. Właściwie zostałam do tego troszkę przymuszona. Szłam przez życie jak po rozżażonym węglu. Bałam się każdego kroku, nie dawałam sobie pozwolenia, aby cieszyć się życiem. Coraz bardziej zamykałam się w sobie, coraz bardziej uciekałam od ludzi i od świata. Powiecie depresja. Może tak, może nie. I może bym sobie nadal tak wegetowała, ale Przestrzeń (Wszechświat) postawiła mnie do raportu. Możecie mi wierzyć, bądź nie, ale w ostatnim roku doświadczałam tylu sytuacji, dobrych, złych i wręcz abstrakcyjnych. Tak DOŚWIADCZAŁAM, gdyż każde wydarzenie jest dla nas lekcją. A ja się uczę, uczę się na nowo siebie i życia. 

W tym poście chciałabym się z wami podzielić wrażeniami z kolejnego testu, jaki dostałam w tym tygodniu od Wszechświata. Od razu wam mówię, że wynik spradzianu to dwójka z minusem!!!!! :-)))))

Macie czasem wrażenie, że przyciągacie ciągle tych samych ludzi, te same sytuacje? To pewnie też oblałyście wasz teścik, tak jak ja. 

W zeszłym tygodniu poprzez portal randkowy poznałam pewnego pana, nazwijmy go Kubuś. Kubuś przy pisaniu był bardzo lakoniczny, ale postanowiłam się nie zniechęcać, nie naciskać, nie oceniać i pozwolić się sytuacji rozwijać. Kubuś zrobił sobie długi weekend w Polsce, a więc spotkanie na żywo nie wchodziło w grę. Po paru dniach wymiany zdawkowych wiadomości na portalu randkowym Kubuś zaproponował rozmowę telefoniczną. I tu pan trafił w samo sedno, ponieważ ja nie cierpię rozmów telefonicznych. Generalnie pan nie czekając na moją odpowiedź zostawia mi swój numer telefonu. Akurat byłam zajęta, więc napisałam uprzejmie: Bardzo chętnie, ale w danym momencie jestem zajęta, ale później możemy do siebie zadzwonić. Odpowiedź pana: Jak nie, to nie. Ale szkoda. 

Kochane, to już kolejny pan, który w ten sposób zareagował. Generalnie mam prawo być zajęta i nie mieć czasu na rozmowę telefoniczną z panem, który wymienił ze mną 3 zdania, na dodatek nawet nie były one podrzędnie złożone. Mam też prawo pałać antypatią do rozmów telefonicznych. Ale pan nie musi o tym wiedzieć. Ja jedynie poprosiłam o przełożenie rozmowy na wieczór. Reakcja Kubusia jednak zmusiła mnie do refleksji i w ciągu minuty podsumowałam wszystkie fakty.

Monika, stuknęła ci 40-stka. Ile trwał twój najdłuższy związek? Ciągle kręcisz nosem. Miły pan chce z tobą porozmawiać. Daj mu szansę. Otwórz się na na mężczyzn. Po co ci te wszystkie terapie, jak ciągle robisz to samo. 

Dobrze, mój rachunek sumienia podziałał. Praca nie buty na wyprzedaży, nie ucieknie. Jako pokutę zbeształam się wewnętrznie i napisałam do pana, że przychylam się do jego "miłej prośby." Rozmowa nie była aż tak straszna, pan w miarę czarujący i dowcipny i z alergią na koty :))))))) Dla niewtajemniczonych - mam kota antychrysta o imieniu Rózia, co żre wszystkie kwiaty i rośliny i sika do doniczek. Więc czasem rozmowa telefoniczna może być bardzo edukująca, jeśli się nie czyta dokładnie informacji w portalach randkowych. Mam na mysli pana. 
No nic, że ma alergię na koty, pomyślałam. Po kilku terapiach generalnie wiem:) że to we mnie jest problem :)))))) więc się nie zniechęcam i umawiam z panem na wtorek po pracy. 

W międzyczasie postawiłam sobie w niedzielę karty na nadchodzący tydzień i w uczuciach wyszła mi 7 Buław. A to ci babo placek, a raczej zakalec. Pomyślałam od razu widząc kartę. Pewnie znowu będę szukała dziury w całym, wynajdowała wady, wymyślała wymówki. Pewnie coś mi się nie spodoba, itd., itp.. Dla mnie 7 Buław była do tej pory takim nierealnym zagrożeniem, kiedy sami dla siebie jesteśmy problemem i to my sami zawadzamy sobie na drodze. Dlatego tym razem postanowiłam się nie zniechęcać i dotrwać do wtorku. To przecieź 2 dni. Co się może wydarzyć. 

Mam silne postanowienie poznania pana i pracy nad sobą. Dam radę!

Ale Kubuś oczarowany brzmieniem mego głosu przez telefon, postanowił umilać sobie i wszakże też mi, czas pogawędkami telefonicznymi. Moje grzeczne odpowiedzi w stylu: jestem w pracy, jestem zajęta, muszę przygotować się na jutrzejszy kurs, stoję przy kasie w markecie... nie docierały do jego uszu. Kubuś wyszedł z założenia, że jak raz otworzyłam furtkę, ona jest ciągle otwarta, można wchodzić i wychodzić, bądź dzwonić.

Nie myślcie o mnie, co za durna baba. Pan się stara, a tej nie pasuje. Tak moje drogie, nie, nie pasuje. Bo nawet durna baba ma swoje podwórko i nie lubi, jak ktoś wchodzi bez pozwolenia na jej posesję. Durna baba na posesji kupi sobie psa i takich nieproszonych gości taki szczekacz od razu odstraszy. Ja niestety jedynie durna jestem, a z uprzejmości nie szczekam, więc Kubuś już prawie biwakował na tym moim podwóreczku. 

Spotkanie we wtorek Kubuś odwołał, musiał zostać dłużej w pracy. Więc poszłam na drinka z koleżanką. Kubuś dzwoni. Informuję Kubusia przez sms, że jestem z koleżanką na drinku, miałam stresujący dzień i nie mam ochcoty teraz rozmawiać. Kubuś pisze, Kubuś dzwoni, Kubuś pisze. Kubuś jest obrażony. Finał historii jest taki, że do kolejnego spotkania nie doszło. Facet, którego na oczy nie widziałam i nie zobaczę, zaczął rościć sobie do mnie prawa. Kubuś ma czas, bądź się nudzi, mam tańczyć do jego piosenki. Ja grzecznie odmawiam, tłumaczę się, to zostaję nazwana tak dla żartu księżniczką, co każe na siebie czekać. Tradycyjnie więc moja irytacja sięgnęła zenitu i po prostu zaczęłam chłopa ignorować. 

Ta 7 Buław miała być dla mnie taką swoistą lekcją, żeby się nie dać uprzedzeniom, żeby nie popadać w stare schematy. Teraz mam wrażenie, że ta karta ukazała się jako swoista walka o własne terytorium. Ktoś próbował wkroczyć na moją przestrzeń, wydrzeć mnie z mojej strefy komfortu. I tutaj miałam realnego przeciwnika. Ja mówię N
IE, a ta druga osoba mnie nie słucha. Mówię STOP i DZIĘKUJĘ, a ta osoba nadal wywiera na mnie presję. Wydaje mi się, że bardzo fajnie pokazują to obrazki na karcie. Tak właściwie się czułam. 

Jak myślicie, co zrobiłam źle? I wcale nie chodzi mi o to, że pogoniłam kolejnego pana, tam gdzie pieprz rośnie. Chodzi o sztukę komunikacji, bądź w moim przypadku jej brak. Powninnam jasno i stanowczo zaznaczyć moje granice. Powiedzieć, że nie odpowiada mi jego natarczywość, że nie życzę sobie naruszania mojej prywatności. Jeśli mówię, że nie mam czasu, to proszę mi nie przeszkadzać. Jedyny morał z tej historii jest taki, że Kubuś dostał bana, ale on biedny nie wie za co. Pewnie gdybym była bardziej asertywna ta sytuacja miałaby taki sam koniec. Nie wydaje mi się, że do Kubusia by dotarło, że zróbił coś nie tak. Pewnie jego urażone ego ulotniłoby się gdzieś w eterze. Ale przynajmniej bym wyraziła sama siebię. A teraz chłopak nie wie, o co właściwie tej babie chodzi. 

Tutaj nie chodzi o Kubusia. Kubuś był jedyniem małym sprawdzianem. Zastanówcie się, jak często jesteście grzeczne, jak często są wam zamykane usta, ile Kubusiów napotykamy na co dzień w pracy, w domu, w tramwaju. 

 - Może weżmiesz jeszcze kawałek placuszka?  - Nie, dziękuję. - No weź jeszcze kawałek palcuszka, nie bądź taka. - Jestem na diecie, nie chcę jeść słodyczy. - Hahaha na diecie. Jak mówią, każdą dietę zaczynam od jutra. Hahahah taki żarcik. 

To są może pierdoły. Ake czy zawsze trzeba być miłym i grzecznym? Nie powiem, to co myślę i czuję, bo kogoś tym urażę, bo komuś zrobię przykrość. Ale czy nasz rozmóca ma prawo narzucać nam swoją wolę, decydować za nas? Nie, nie ma. Dlaczego tak jest, że osoby, które mówią NIE są uważane za aroganckie, ale z nimi wszyscy się liczą. Takie osoby jak ja, są wiecznie miłe, mówią TAK, dygają i dziękują jeszcze za to, że inni narzucają im swoją wolę. Dlaczego za każdym razem, kiedy mówię NIE mam wyrzuty sumienia? Może mówiąc NIE urażę ego mojego rozmówcy, ale mówiąc TAK zranię samą siebie. A kto jest dla mnie ważniejszy? Ja sama czy inni? Ja zawsze jestem przy mnie, na sobie samej zawsze mogę polegać. Z innymi różnie to już bywało. Mam wrażenie, że znowu jestem nastolatką, która się buntuje i walczy o prawo do bycia sobą i do wyrażania siebie. Mam 40 lat i uczę się żyć własnym życiem. Bo to jest moje życie. 



Podsumowanie tygodnia: Może i straciłam szansę na poznanie kogoś, ale uratowałam moje podwórko!!!! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 Mieczy - bo co nas nie zabije, to nas wzmocni

Smutna historia o 8 Kielichów

Zdrada