o wróżeniu słów kilka

Moi Drodzy, dzisiaj chciałabym podzielić się z wami bardzo osobistym postem. Kilkakrotnie próbowałam się zmierzyć z tym tematem, a jednak odkładałam go na półkę. Jednak dzisiaj rano otrzymałam kolejną prywatną wiadomość od jednej z was. I ta refleksja ponownie przyszła na pierwszy plan. Już kilkakrotnie pisaliście do mnie z zapytaniem: czy mam dar? czy powinnam\ powinienem zajmować się Tarotem, czy mam predyspozycje itp.? Po dzisiejszej porannej wiadomości chciałabym podzielić się z wami moim punktem widzenia.

Pierwszy i chyba najbardziej sporny punkt - kto powinien zajmować się Tarotem. Z tego, co wiem, nie ma na to żadnej reguły. Nie istnieje żaden kodeks, czy księga, gdzie jest wyliczone, jaka osoba, jakie cechy charakteru lub predyspozycje upoważniają nas do sięgnięcia po karty.
Moje drogie koleżanki Tarocistki, mam nadzieję, że nie narażę się tutaj pisząc, że niekoniecznie osoby, które mają ten specjalny "dar" mają prawo rozkładać karty.

Dla mnie Tarot to symbolika (fachowa wiedza na temat symboliki kart) i odczuwanie składają się na mój warsztat. Wiele Tarocistów i Tarocistek sięga najpierw po wiedzę. Naturalnie jest to zrozumiałe. Ale potem praktyka czyni swoje. Każda z nas ma swoje metody. Każda z nas jest inna. Naturalnie kilka blogowych Tarocistek było dla mnie ogromną inspiracją i źródłem wiedzy. Z tym się nigdy nie kryłam i jeśli nie podziękowałam do tej pory, chciałabym to zrobić teraz.

Osobiście uważam, że zarówno osoba, która "odczuwa świat" trochę głębiej, jak i osoba z umysłem matematycznym mogą równie dobrze zajmować się i interpretować karty Tarota. Na to nie ma reguły ani recepty. Dla mnie Tarot to wiedza i czucie. Naturalnie znam symbolikę Tarota, ale rozkładając i interpretując karty, przede wszystkim czuję i widzę.

Ale wracając do pytania - czy powinienem lub powinnam zajmować się Tarotem. Uważam, że jeśli w danej osobie obudzi się POTRZEBA nie chęć ale POTRZEBA sięgnięcia po karty. To tak, proszę spróbować. Naturalnie na samym początku jest jedynie ciekawość, co przyniesie mi przyszłość. Ale jeżeli nawet powódką do Tarota jest tylko i jedynie ta ciekawość, nikt nie powiedział, że z tej ciekawości nie może się narodzić coś więcej.
Ciekawość i chęć wróżenia z kart to prościzna. Powróżę sobie i zobaczę co z tego wyniknie. Może wyniknie z tego coś fajnego i Tarot stanie się pasją i towarzyszem na całe życie. Więc moim zdaniem, jeśli ktoś ma ochotę to bardzo proszę. Bo ja proszę was nikomu nic nie narzucam, a tym bardziej nie mówię, czy ktoś ma predyspozycje czy nie.

Teraz opuszczam bezpieczną przystań i wpływam na głębokie wody. Świadomie napisałam słowo POTRZEBA wielkimi literami. Bo co z osobami, które czują wewnętrzną potrzebę sięgnięcia po karty? Co zrobić, jeżeli ta potrzeba jest tak ogromna, że nie można się przed schować ani uciec. Co zrobić, kiedy nasza dusza zaczyna się kołatać, a nasza podświadomość i wyobraźnia tworzyć różne scenariusze.

Dzisiaj rano otrzymałam pewien e-mail od dziewczyny, która obecnie jest w takim stanie i czuje się w tym wszystkim bardzo zagubiona. Ta wiadomość obudziła we mnie stare wspomnienia i dawne demony.
Nie wiem, czy już kiedyś pisałam o tym skąd ja się właściwie tutaj wzięłam. Dlaczego nazywam sibie lawendową wiedźmą, a nie Tarocistką Moniką. Moja droga do Tarota i z Tarotem była długa. Nie zawsze prosta i bezpieczna. Dlatego chciałabym się tutaj z wami tym wszystkim podzielić. Może niektóre rzeczy was zainspirują, a niektóre będę przestrogą.

Każdy powie, że jestem typową kobietą - impulsywna, chwiejna emocjonalnie, kapryśna. Ale te przymiotniki mają drugie dno. Dlaczego impulsywna i rozemocjonowana:)
Jestem zodiakalną rybą urodzoną w pierwszej dekadzie. Od dziecka byłam nadwrażliwa, zbyt uczuciowa, nieśmiała. Niektórzy powiedzą sytuacja rodzinna, metody wychowawcze itp. Może i tak, może też nie. Już jako dziecko interesowałam się magią, czytałam horoskopy, ciągnęło mnie do kart, do psychologii, wróżb. Dzieci jak dzieci mają różne dziwactwa.
W wieku dorastania nie pozbyłam się tych dziwactw. Interesowałam się buddyzmem, z fascynacją przeczytałam "Świat Zofii". Gdzieś tam mnie zawsze nosiło, do tego świata, który niektórzy zupełnie nie rozumieją. Niepokoje, sny, dziwne uczucie, że ktoś jest obok, kogo nie mogę zobaczyć. Można też powiedzieć, młodzieńcza burza hormonów. Może tak, może nie.
Później było już tylko gorzej. Ta potrzeba czegoś więcej była coraz silniejsza. W wieku 19 lat po raz pierwszy pojawiły się myśli o Tarocie. Nie wiem skąd. Pochodzę z małego miasta. Wtedy Internet nie był jeszcze zbyt rozpowszechniony. Karty Tarota widziałam parę razy w czasopiśmie Bravo Girl. I tutaj chcę podkreślić, że to nie Bravo Girl obudziło we mnie tą potrzebę :D:D:D
Zaczęły się ze mną dziać rzeczy, które nie potrafiłam określić. Uczucia, których nie znałam. I na prawdę nie potrafiłam już sama określić, czy to były hormony, czy to można nazwać darem.
Zaczęłam szukać odpowiedzi na to pytanie. Chciałam się dowiedzieć, czy sobie coś ubzdurałam, czy może mam w sobie to coś. I do tej pory szukam na to odpowiedzi, ale już w sobie, a nie u innych...

No właśnie - szukanie potwierdzenia u innych.... Chciałam zrozumieć, co się ze mną dzieje. Chciałam usłyszeć potwierdzenie, czy mam potencjał na wróżkę, czy tylko sobie ubzdurałam, że mam coś w sobie. 
Jak mówi stare polskie przysłowie - swój ciągnie do swego. Tak też było ze mną, ale mój przypadek tylko potwierdza regułę. Zaczęłam automatycznie przyciągać do siebie ludzi, lub też szukać kogoś, kto czuje podobnie jak ja.

Opiszę parę najciekawszych przypadków moich spotkań z osobami czującymi świat głębiej ;)
Pewnego razu poznałam młodego mężczyznę, który również zajmował się Tarotem. Niestety nie pamiętam już jak się poznaliśmy, czy był to przypadek, czy poznałam go na jakimś spotkaniu. W każdym bądź razie umówiliśmy sie na spotkanie, on rozłożył mi karty, cudownie opisał moją ówczesną sytuację życiową. Chłopak na pewno miał coś w sobie, bo przy nim czułam się niesamowicie wypluta energetycznie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby ów mężczyzna nie proponował mi uwolnienia mnie od blokad, chciał poznać wszystkie moje dane osobiste, a następnie pisał mi, że jestem piękna, że się we mnie zakochał i on dostał znak od losu, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Bogu dzięki mój zdrowy rozsądek zadziałał i ucięłam z nim natychmiast jakikolwiek kontakt.

Kolejne bardzo bolesne dla mnie doświadczenie i przed takim czymś chciałabym was szczególnie przestrzec.
Parę lat temu przechodziłam bardzo trudny okres w moim życiu. Osoby, które czytają mój blog od początku, na pewno pamiętają.
To było jakieś 4 lata temu. Pracowałam wówczas jako sprzedawczyni w jednej z monachijskich piekarni. Było mi wtedy bardzo ciężko. Byłam na skraju załamania nerwowego. Pewnego dnia w piekarni pojawiła się kobieta. Bardzo miła, pytała o pracę, chciała się u nas zatrudnić. Potem powiedziała, żebym pokazała jej rękę to mi powróży. Zaczęła mówić mi straszne rzeczy, że stanie mi się coś złego, że grozi mi niebezpieczeństwo, że ktoś rzucił na mnie klątwę, że całe życie będę sama jak siostra zakonna albo mnich, że ktoś mnie bardzo nienawidzi i że ta osoba już dawno zapłaciła komuś, kto mnie przeklął. Obiecała, że zdejmie ze mnie klątwę. Kazała mi na sznurku zaplątać 3 supły i potem zaczęła odprawiać czar i zaklęcia. Te supły się rozwiązały. Powiedziała, że jeżeli jej nie zapłacę, to ta klątwa zostanie i jeszcze będę miała ją na sumieniu. Że nasze drogi się jeszcze kiedyś przetną. W sumie wyciągnęła wtedy ode mnie 300 Euro.

Pewnie popukacie się teraz w głowę. I macie rację. Teraz też tak robię. Ale wtedy byłam tak zdesperowana, zaszczuta, pogrążona w moich problemach. Nie rozumiem, jaka bestia może tak wykorzystać drugiego człowieka, żerować na czyimś cierpieniu i nieszczęściu. Moi drodzy w życiu spotykają nas różne rzeczy, dobre i złe chwile. Ale nigdy, nigdy nie dajcie się komuś zastraszyć, nie dajcie komuś szansy, aby ktoś was wykorzystał.
Dlatego też nie wróżę za pieniądze i musicie tak długo czekać na swoje wróżby na moim blogu :)
Klątwa klątwą, zastraszyła mnie wtedy strasznie. Ale jej zdolności są dosyć słabe lub musi jeszcze trochę poćwiczyć zdejmowanie klątw, bo nadal jestem sama. Lub nadal jestem wyklęta jak pewnie też większość z was, które piszecie mi na blogu :)

Jeszcze jedną rzeczą chciałabym się z wami podzielić. Pewnego razu w poszukiwaniu odpowiedzi wybrałam się do pewnej wrocławskiej wróżki. Pani miała dobre notowania w Internecie. Pytałam naturalnie o inne rzeczy, ale opowiedziałam jej wtedy o sobie, o tym że interesuję się Tarotem i chciałam zapytać, czy mam do tego predyspozycje. Pani najpierw popatrzyła w karty i powiedziała, żebym zostawiła Tarota, bo się do tego nie nadaję, że skrzywdzę tym tylko innych ludzi. Najlepiej żebym nie wróżyła wcale, a jak już to tylko sobie. Potem wzięła moje ręce i powiedziała, że ja to nie mam żadnych zdolności, bo nie mam krzyży na linii serca, tzw. krzyży Św. Andrzeja, które świadczą o tym, że dana osoba ma uzdolnienia paranormalne.
Teraz mam okazję odciąć się tej dobrej kobiecie, na moim osobistym blogu o Tarocie. :) Wróżenia nie zaprzestałam, bo jednak ta POTRZEBA była silniejsza niż dobre rady pani wróżki. Po jej przechwałkach o licznych uzdolnieniach, które posiada, nie sprawdziło się nic, co mi przepowiedziała. Może to teraz wredne i nieestetyczne z mojej strony tak o niej pisać. Ale jednego mnie nauczyła, tego, żebym nie udawała wszechwiedzącej i nieomylnej. I również tego, że ani ona, ani ja, nie mamy monopolu na Tarota.
Mam jednak jedną prośbę do was. Czy któraś z was słyszała o tych specyficznych krzyżach na dłoniach? Wielokrotnie przekopałam cały Internet i przeczytałam kilka książek na temat chiromacji, jednak niestety nie natknęłam się na to. Może ktoś z was?

Moi drodzy, jeżeli szukacie na swojej drodze mentorów, duchowych przewodników bądźcie również ostrożni. Czasem bardzo łatwo jest komuś zaufać i się bardzo sparzyć. Moim zdaniem osoba, która świadomie naraża nas na niebezpieczeństwo, próbuje nas wykorzystać lub wciąga nas w sytuacje, które są dla nas niekomfortowe, nie jest żadnym autorytetem.
Wiem, że czasem jest trudno stwierdzić, czy jestem wariatką, czy jednak mam ten dar w sobie. Ale jest tyle innych dróg, do poznania siebie. Proszę nie płaćcie fortuny komuś na drugim końcu Polski, kto internetowo lub telefonicznie uwolni was od blokad lub od klątw. Jest tyle innych metod, są warsztaty, istnieje tyle różnych technik medytacji. Są warsztaty pracy z czakrami, osobiście mogę polecić medytację dźwiękami mis tybetańskich. Doznanie niesamowite. Proszę, w tym całym zwątpieniu lub niepewności nie zatracajcie do końca zdrowego rozsądku.

Ostatnio jestem mniej aktywna na moim blogu i też trochę mniej intensywnie niż wcześniej zajmuję się magią. Ale nigdy tego nie porzuciłam. Ma to podłoże w mojej chorobie. Pisałam wcześniej, że doskwiera mi syndrom tarczycy Hashimoto. Ta choroba całkowicie zdominowała moje życie, a także osobowość. Ale zaczynam wracać do formy i staram się odbudować na nowo mój świat.
Do tej pory nie otrzymałam 100% odpowiedzi na pytanie, czy mam specjalne zdolności czy też nie. Jedno wiem, że moje odczucia są prawdziwe, a świat bez magii nie jest w ogóle magiczny.

Pozdrawiam was gorąco z deszczowego Monachium. 

Komentarze

  1. Jako pierwsza wpisze komentarz do tego co napisałaś :)
    Już dawno natrafiłam na Twój blog podczas "błądzenia" po forach w poszukiwaniu kogoś kto stawia Tarota. Jakoś tak intuicyjnie wyczuwam, że pojawił się wpis (ciągle mam nadzieję, że kiedyś natrafię na wróżbę dla mnie :) ).
    Myślę, że masz ten - jak zwał tak zwał "dar" do interpretacji Tarota i co dla mnie ważne bardzo mądrze i dojrzale piszesz :)czuć w Twoich wpisach empatię do ludzi.
    Ja osobiście wierzę...może to mocne słowo, że Tarot coś w sobie ma. Napisałam wcześniej, że czekam na wróżbę od Ciebie, ale w moim odczuciu Tarot to nie wróżba to raczej przesłanie- rodzaj wskazówki. Już kiedyś przekonałam się o tym- przyznam się miałam stawianego Tarota, nie przez Ciebie, ale przez pewną Panią Basię i bardzo mi to pomogło. Dla mnie to rodzaj ukierunkowania, a nie przepowiednia na zasadzie cyganka prawdę ci powie i teraz czekaj, aż zacznie się sprawdzać krok po kroku.
    Dla tego nie porzucaj Moniko swojej przygody z Tarotem i bądź ciągle mimo swoich niedyspozycji światełkiem w tunelu dla nas błądzących pożyciu kobietek.
    Ciepło Cię pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja wróżba ma tyle szczegółów że musisz mieć dar, na pewno go masz i pomagasz ludziom którzy są zagubieni, pod żadnym pozorem nie przestawaj, pozdrawiam i podziwiam. Lili

    OdpowiedzUsuń
  3. hej:)trafilam na twojego bloga, poniewaz tarot ostatnio bardzo mnie zainteresowal, ale w celu "wrozenia" dla siebie. co do hasimoto, wiem niestety co czujesz. okropna choroba, ktora zmienia czlowieka... :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 Mieczy - bo co nas nie zabije, to nas wzmocni

Smutna historia o 8 Kielichów

Zdrada