Patrząc wstecz - patrząc przed siebie

Nieraz sobie myślę, że ja to już naprawdę niezrozumiała czasem jestem. Kiedy nadchodzi zima, ja już od października liczę miesiące do wiosny. Ledwie minęła połowa sierpnia, a ja już jesieni wypatruję. No cóż może troszkę też dlatego, że tego lata mamy piękną jesień w Monachium. Pogoda wrześniowa, temperatury też... I jakoś mi się tak jesiennie melancholijnie zrobiło i na wspominanie też zebrało.
Letnie fatałaszki wyniosłam do piwnicy, odgrzebałam piosenki, które chętnie słucham jesienią. I tak pobudzona wspomnieniami postanowiłam podsumować trwający rok.
Pierwszego stycznia zapytałam Tarota, co mi przyniesie nadchodzący Rok i wyciągnęłam na każdy miesiąc jedną kartę. A rozkład zapożyczyłam z blogu Algarii (Sylwia - tarot i nie tylko).
Jak rozłożyłam Karty - minę musiałam mieć nietęgą. Myślałam wtedy - aby przetrwać do lipca, a potem będzie już lepiej... no ale po kolei.

1. Styczeń - Królowa Mieczy
2. Luty - Giermek Mieczy
3. Marzec - 8 Buław
4. Kwiecień - Umiarkowanie
5. Maj - 5 Buław
6. Czerwiec - 10 Mieczy
7. Lipiec - 7 Monet
8. Sierpień - Moc

Pierwsza połowa roku nie była dla mnie łaskawa. Miecz Miecza Mieczem gonił.
Styczeń i czerwiec jak do tej pory były przełomowymi momentami w tym roku.
Wraz z Nowym Rokiem weszłam w rolę Królowej Mieczy, którą gram jeszcze do tej pory.
Musiałam być twarda, silna, kierować się rozsądkiem a nie sercem. Bronić swoich racji, walczyć z przeciwnościami losu.
To w styczniu po raz pierwszy Ukochany pokazał swoje prawdziwe oblicze. Ale ja próbowałam na siłę go przy sobie zatrzymać.
W styczniu doszło do pierwszej poważnej awantury z kierownikiem tyranem. Mogłam wtedy odejść, zostawić ich obu. Miałam wtedy przewagę, ale zostałam... aby oni wygrali parę miesięcy później.

Luty nie był ani dobry ani zły. Był po prostu chłodny. W pracy ozięble. A w uczuciach po raz pierwszy w życiu poczułam, że miłość to za mało, aby dwoje ludzi było ze sobą szczęśliwych.
W pracy stąpanie po kruchym lodzie - aby tylko nie nadepnąć na odcisk szefowi despocie.
A mój związek przypominał lodową fortecę. Biedny Ukochany pokochał Królową Lodu. Nie - to biedna Królowa Lodu pokochała bezdusznego Giermka Mieczy.

Marzec był jak pulsująca kula energii. Chodziłam wiecznie naładowana, niespokojna, wściekła. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie mogłam się wyciszyć. Już wtedy przeczuwałam nadchodzące wydarzenia. Ale Marzec też był miesiącem, gdzie zaczęłam intensywniej pisać mojego bloga. Niespodziewanie zmieniło się zachowanie szefa despoty, jakoś taki ludzki był przez chwilę. Z Ukochanym jak w kalejdoskopie - raz lepiej, a tak to ciągle kłótnie, wyrzuty i próbowanie na siłę... Ah w tym marcu to było jak w garncu.

W kwietniu próbowałam złapać równowagę, dążyć do jakiejś stabilizacji. W pracy doszła do nas nowa pracownica i mój ulubiony szef na niej wyładowywał swoje frustracje - a ja dzięki temu mogłam odetchnąć. Próbowałam znaleźć wspólny mianownik łączący to, co mówiło serce i rozsądek. Nie, przepraszam, próbowałam wyłączyć oba - zarówno serce mówiło, coś jest nie tak, a rozsądek już dawno przestał pytać - co ty z nim robisz dziewczyno. W kwietniu mogłam na chwilę odpocząć, po tym co było złe i zebrać siły na walkę z tym, co miało nastąpić.

Maj zaczął się burzliwie. Tyran znowu zaczął szaleć, wyżywać swoje frustracje na pozostałych pracownikach. Jego chore ego wyszło z uśpienia i drogi B. w pełni pokazał swoje prawdziwe oblicze. A że nieszczęścia chodzą parami i idioci najwyraźniej też - na początku maja pokłóciliśmy się okropnie z Ukochanym. Chyba już wtedy przeczuwałam, że ta kłótnia była naszą ostatnią.
Maj był burzliwy, bojowy, kłótnia za kłótnią, ciągle coś szło nie tak, pechowym zbiegom okoliczności nie było końca. Maj w 5 Buław był jednym wielkim polem walki. Można byłoby powiedzieć, że przegrałam, bo przeciwnik czuje się wygrany i ma satysfakcję, że mnie pokonał. Ale ja wygrałam o wiele więcej, wygrałam siebie, moje życie, moje marzenia i wiarę, że wszystko zacznie się pozytywnie układać.

Czerwiec oznaczał ból, cierpienie, łzy, strach i zwątpienie. Gdy myślałam, że już gorzej być nie może, otrzymywałam kolejny cios. Postanowiłam pozostawić ponad 2 lata ciężkiej pracy, moje plany i ambicje i odejść z pracy. Ukochany wykreślił mnie ze swojego życia. Tego miesiąca pierwszy raz w życiu doświadczyłam jak ból emocjonalny stał się niemal bólem fizycznym. Jedyne co mnie podtrzymywało na duchu, że po 10 Mieczy może być już tylko lepiej.

Lipiec był miesiącem przeczekania. Czekałam, aż zagoją się rany, czekałam na nowa pracę, czekałam, aż może parę spraw z przeszłości się wyjaśni. Wszystko, co mogłam zrobić, zrobiłam. I tylko mogłam czekać...

W sierpniu karta Mocy towarzyszy mi na każdym kroku. W nowej pracy potrzebuje nie tylko mojej siły wewnętrznej, siły przebicia, ale również siły fizycznej. Tam ciągle się coś dzieje, niesamowity ruch, stres. Trzeba umieć zachować trzeźwość umysłu, zimną.krew, nie dać się wyprowadzić z równowagi. Ta karta Mocy w chwilach zwątpienia mówi do mnie - nie martw się, tyle już przeszłaś, dasz radę, jesteś silna, wszystko będzie dobrze. I ja w to wierzę, bo przecież musi być dobrze, a nawet lepiej niż dobrze :)
cdn...



Komentarze

  1. Kocham Cię. Dasz radę. Głowa do góry po burzy jest słońce i przepiękna siedmiobarwna tęcza.
    Pamiętasz Grecję, cykady, letnie wieczory, pyszne jedzonko w tawernie. Ja pamiętam a szczególnie twój uśmiech i cieszące się oczy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 Mieczy - bo co nas nie zabije, to nas wzmocni

Smutna historia o 8 Kielichów

Zdrada