Miłość odesłana DHL-em
Czy można zaczynać wpis od końca? Czy warto rozgrzebywać, to co zostało pochowane. Na wieki wieków. Amen. Na tym grobie niestety nie wyrosły żadne kwiatki. Na tak marnej ziemi nawet chwasty odmówiły zapuszczania korzeni. Rok temu byłam z Alexem. Tak naiwna i na siłę prze-szczęśliwa. Zastanawiacie się może, jak do tego doszło. Ja sama do tej pory się dziwię, jak mogłam się wpakować w tą beznadziejną relację bez Happy Endu. Teraz znów jestem sama. Właściwie to już od dawna. Mogłabym napisać, że odeszłam. Uratowałam nasz kobiecy honor. Ale tak naprawdę żadna ze mnie bohaterka. On tak długo trzymał drzwi na oścież, że w końcu musiałam trafić do wyjścia. Nie, on nie próbował mnie zatrzymać. On nawet nie odczuł, że mnie nie ma.
Dostaję od Was
wiadomości. Wszystkie was i nas łączy to jedno pytanie. A może on coś do mnie
czuje? Może tylko nie potrafi tego okazać. Może jak będę cierpliwa, to on się przede
mną otworzy, może się zdecyduje. Może moja miłość wystarczy za nas dwoje. Nie Kochane.
Nie wystarczy. I zadam nam tutaj jedno pytanie. Czy jeśli my czujemy coś do
mężczyzny, czy potrafimy mu to okazać? Czy nie szukamy jego bliskości? Czy nie próbujemy
się dopasować, a nieczęsto nawet i zmienić. W imię czego??? W imię miłości,
która wychodzi jedynie od nas i ma wystarczyć dla nas obojgu. Jaki jest z tego
morał??? Że jak kobieta chce, to potrafi i działa. Ale mężczyzna może chcieć,
ale nie musi nic robić. My za to pomyślimy za niego, będziemy się starały za
niego, usprawiedliwiały jego obojętność i lekceważenie. W imię czego???? Ile z
nas się poświęciło, aby mieć rodzinę i dzieci. Ile z nas musi walczyć każdego
dnia z wewnętrznym smutkiem. Możemy przeczytać tysiące poradników, przesiedzieć
kilkadziesiąt godzin terapii. Ale właściwie i tak znów popełnimy to samo
przestępstwo. I tak będziemy czekać z niepokojem na wiadomości od niego, co
chwila zerkać na telefon komórkowy i łasic się o trochę uwagi. Choć za każdym
razem przysięgamy sobie uroczyście, że to już był ostatni raz i że kobiecie niezależnej
to nie przystoi, to i tak każda z nas jest recydywistką!
Prawo Karmy mówi,
że jeżeli dana osoba nie jest nam przeznaczona, będzie ona nas tak długo ranić,
aż staniemy się na tyle silni, aby odejść.
Sama nie wiem,
kiedy ja obudziłam się z mojego snu. Kiedy sygnały, że coś jest nie tak, były
już tak silne, że nie mogłam dłużej odwracać wzroku. Karty wiedziały już
wcześniej. One zawsze potrafią dobrze czytać w ludzkiej duszy. Potem pojawiały
się sny. Sny, w których widziałam nasze rozstanie. Próbowałam ratować to wielkie
szczęście, które on – Alex Cudowny nam obiecał. Ale to szczęście samo zaczęło
uciekać mi przez palce. W pewnym momencie stałam na rozdrożu, sama, z pustymi
rękami. Tak, Alex Wielki, Alex Cudowny. Alex i jego wielkie życiowe plany. A ja
stałam się zołzą, psychoterorystką, wariatką z maniakalnymi myślami. Cóż, ja
nie byłam żadną wariatką, tylko zwyczajnie kobietą nie-kochaną. Kiedy to do
ciebie w końcu dociera, bo przychodzi taki prawdziwy punkt otrzeźwienia, wiesz
już, że musisz odejść.
I odchodzisz. I
może przez chwilę czujesz ulgę i jesteś z siebie dumna. Ale co dalej. Gdzie iść.
I potem ta pustka, bo nikt nie przychodzi, aby zabrać cię z powrotem. Nowa
miłość? Dobre sobie. Większość z nas niestety nie jest bohaterką taniego
romansidła, w którym to pełna cnót i zalet bohaterka spotyka na swojej drodze,
kolejnego księcia, ale już takiego prawdziwego, z prawdziwym koniem. Tak, ona
już to wie, że to właśnie na niego czekała całe życie. Większość z nas jednak,
pozostaje znowu sama i szuka pocieszenia na portalach randkowych. Lecz portale randkowe
są jednak wypełnione pożal się Boże zubożałymi księciuniami z istnie królewskim
ego.
Po jakiś 2
tygodniach od mojego „hucznego” odejścia dostałam wiadomość od Alexa Wielkiego.
Mój luby, który jeszcze przed paroma tygodniami planował ze mną wspólne
zamieszkanie i założenie rodziny poinformował mnie uprzejmie, że ma zamiar mi odesłać
moje rzeczy osobiste, jak i również prezenty, które ode mnie dostał. Nie wiem,
czym zasłużyłam sobie na to, aby doświadczyć coś równie żenującego. Następnego
dnia zapakowałam i odesłałam mu jedyną rzecz, którą mi podarował. Alex Wielki
zwykł mawiać, że podarował mi swoje serce, więc nie musi mi podarowywać żadnych
rzeczy materialnych. Jego serca już dawno nie miałam, więc za przesyłkę nie
musiałam dużo zapłacić. Przez kolejne tygodnie codziennie oczekiwałam paczki z
Austrii. Nie było żadnej paczki, nie było też żadnej wiadomości od Alexa CudownEGO.
Po jakiś 3 miesiącach w końcu zobaczyłam jakieś stare pudło pod moimi drzwiami.
Paczka z Austrii. W niej moje nadużyte kosmetyki, okulary słoneczne, które
zapomniałam u niego w aucie i moje bambosze i koc, który kupiłam symbolicznie
na nasze nowe mieszkanie. Żadnego z prezentów, które mu podarowałam nie było. Prezentów,
które wzbierałam starannie z myślą o nim, w które włożyłam tyle serca. Czasem
zastanawiam się, jak długo trzeba spadać, aby w końcu móc upaść wystarczająco
nisko. Jak można patrzeć się na swoje odbicie w lustrze i nie zwymiotować.
Mój Alex, w
którego byłam zapatrzona jak w obrazek, którego wielbiłam, podeptał moje
uczucia jak zwykłe śmieci i wytarł o nie swoje buty. Moją miłość do niego, moje
marzenia i nadzieje wrzucił do jakiegoś brudnego tekturowego pudła i odesłał
kurierem. Tyle byłam dla niego warta.
Kochany mój,
byłam gotowa wybaczyć ci wiele. Zranione serce można wyleczyć. Ale ty mnie
upodliłeś. Kłamałeś, łudziłeś, wzgardziłeś uczuciem. We Wszechświecie nic nie
ginie. Poczekaj na swoją nagrodę. I teraz rzeknę jak Świtezianka: „A gdzie
przysięga? Gdzie moja rada? Wszak kto przysięgę naruszy – Ach biada jemu, za
życia biada! I biada jego złej duszy!”
Minęło już sporo
czasu, a czas goi rany. Blizny zawsze można czymś zakamuflować. Można również
zakamuflować zranione serce. Ale ciężko czasem wybierać się w kolejną podróż,
znowu zaufać. Ten karton DHLu taki był pusty, a jednak czasami jeszcze tak
ciąży.
Ps. Ten wpis to
takie moje osobiste pożegnanie z Alexem Wielkim. Już za długo noszę w sobie żal.
Naturalnie rozkładałam niejeden rozkład na nas dwoje. Ale cóż miałabym z niego
wyczytać, że mnie nie chce. To wiem i bez kart. Kochane, czasem z pustego nawet
i Salomon nie naleje.
Pozdrawiam zimowo
Lawendowa wiedźma
Komentarze
Prześlij komentarz